poniedziałek, 16 listopada 2015

Baristka przy klawiaturze #4

Kofeina na kodeinie. 
Bariści mimo że są odłamem pracowników gastronomii jednak są śmiertelni. Podupadliśmy. Nie żeby finansowo czy moralnie (choć to częste w tym środowisku) lecz zdrowotnie. Pierw Bartek teraz ja. Kolejno kichanie, kaszel, dziwne zmęczenie aż nadeszła arystokracja wśród spraw przeziębieniowych czyli chore zatoki. Każdy kto przez to przeszedł wie, że można oszaleć. Łeb ciężki jakby się piło tydzień i nagle przestało, ból, światłowstręt, dźwiękowstręt, pracowstręt i człowiekowstręt.

Klasycznie na takie rewelacje dostaje się leki na kodeinie. Jako że wszyscy jesteśmy cyborgami to nie jadamy na co dzień medykamentów, co równa się bombie jak już je weźmiemy.
Tak też było. Zaliczywszy wszystkie działania niepożądane zapisane w ulotce pożądamy Was w kawiarni. W pełni sił, kontaktowi, zdrowi i uśmiechnięci.

A tu hity jakie napotkaliśmy na samym końcu internetu:
https://www.youtube.com/watch?v=OtagDok91lM


Nasze nowe pobudzacze na bazie yerba mate. 

wtorek, 22 września 2015

Zimno, że frappe ;(


Zimno się zrobiło strasznie. Przyszła wczesna jesień i chyba już u nas zostanie. Latem jak zaczyna padać kawiarnia zapełnia się gośćmi, a od kilku dni ludzie chyba nie wychodzą w domu. Pewnie co 5minut sprawdzają kaloryfery, czy już zaczęli grzać ;) My oczywiście rozgrzejemy każdego. Gorąca kawa, grzane piwo, niewymuszone rozmowy, luźna atmosfera. Czasem jakiś koncert zorganizujemy ;) Ci co byli, wiedzą o co chodzi. Lada dzień pojawi się nowe menu. Warto spróbować, bo oryginalne i unikalne. Jeszcze kilka dni i zamkniemy ogródek, schowamy się w środku i będziemy na Was czekać. A gdyby ktoś potrzebował bitej śmietany, to zapraszamy, zdublowało się zamówienie więc zastanawiamy się czy nie serwować kanapek z bitą śmietaną, piwa z bitą śmietaną, herbaty z bitą śmietaną, a jak ktoś sobie zażyczy to może nawet komiksy będą... z bitą śmietaną. Czuwaj!


czwartek, 27 sierpnia 2015

Każdemu się zdarzy wsiąść i włanczać!

Nasz język, co dziwne podobnie jak inne języki świata jest dość skomplikowany i niekoniecznie zrozumiały. Wpadki językowe jak na przykład zamówienie late maćatto (z naciskiem na ć), lub ekspresso jest na porządku dziennym, krem Bryle też. Kurcze, przecież bryle to okulary ;) Zastanawialiśmy się, czy za takie zwroty wypraszać z kawiarni, ale cóż, gość to nasz pan! Taka dewiza. Znaleźliśmy inne rozwiązanie. Sadzamy przy stoliku i każemy pisać 100 razy wyraz wypowiedziany błędnie. Na razie działa. Słyszeliście pewnie, że możemy powołując się na klauzulę sumienia odmówić sprzedaży piwa z sokiem? :) Ale pewnie nie słyszeliście, że z włoskiej kawiarni można zostać wyproszonym za próbę zamówienia Cappuccino popołudniu? My się jednak niczego nie boimy! My mamy Batmana ;)


wtorek, 25 sierpnia 2015

piątek, 21 sierpnia 2015

Piwo, kawa i śpiew!

Dziś będzie o śpiewie, a raczej o tupocie... białych mew. Wstaję rano, o ile 4.30 to humanitarne rano i pierwsza myśl? Dziś nie prowadzimy auta, możemy najwyżej poprowadzić rower idąc obok. Grzechy dnia wczorajszego muszą zostać anulowane. Dobrze, że dziś dzień biurowy i nie będę odstraszał gości w kawiarni ;) Podobno na kaca najlepsza jest praca lub powietrze z materaca, ja wybieram kawę.  Wiem, wiem, lekarze nie zalecają, ale jak tu Panie żyć? A raczej powstać z martwych? Po drugiej kawie, bo pierwsza jakoś rozlała się na podłogę przypominam sobie imię, potem nazwisko i cel wizyty. Wlewam w siebie trzecią kawę i siadam do maili, papierków i innych zadań rodem z piekła. Po 5 minutach przerwa na papieroska i kawę, bo poprzednia wystygła.



Robię listę zakupów na dziś, długa nie jest, ale zastanawiam się nad sensem kupowania produktów kawiarnianych kiedy i tak co któryś gość pyta o kebab, zapiekankę, loda, znaczyyyyy lody, ewentualnie pizzę. Hymmm, może jednak wprowadzić do oferty produkty typowo kawiarniane? Shushi? Śledzie? "Dzień dobry, witamy w Comics Soon Coffee. Dziś polecamy Państwu naszą promocję dnia: Latte z Clupea harengus, czyli śledzikiem". Jeżeli macie jakieś inne pomysły do naszego menu, piszcie śmiało na cosocobiuro@gmail.com.

Lubimy napiwki, prezenty, upominki. Czasem ktoś przyniesie nam komiks, czasem psa do popilnowania, dziecko do toalety, czasem wleci osa w odwiedziny i bardzo się cieszy, że jej machamy. Czasem ktoś suchara opowie: "Do kawiarni wchodzi Szymon A.(nazwisko do naszej wiadomości) i zamawia małą słabą kawę. 
Edyta niosąc na tacy zamówienie, potyka się i wylewa zawartość filiżanki na gościa: 
- Ależ... Ależ pani wylała na mnie kawę! 
- To nie ja. Była taka słaba, że sama się przewróciła."


A wracając do prezentów, tym razem otrzymaliśmy zapachy samochodowe Avengers, które z dumą wozimy w samochodach. Panie Wojciechu - dziękować!

niedziela, 16 sierpnia 2015

Baristka przy klawiaturze #2

 Ludzie gubią rzeczy. Rozmaite rzeczy. Przychodzą do kawiarni z parasolką, piją kawę i wychodzą bez niej. Okulary przeciwsłoneczne, nakrycia głowy i książki również z nami zostają. Czasami po nie wracają, a innym razem nie. Sama jestem mistrzynią w gubieniu. Bilans ostatniego roku: dwie kurtki, komplet kluczy, pióro (odnalazłam przymarznięte do kostki tofu w zamrażarce), nóż do filetowania. Ba! Zdarzyło mi się zostawić 2 kalafiory i połowę kury w sklepie odzieżowym. O brakującej siatce przypomniałam sobie siedząc wygodnie w autobusie. Nie, nie wróciłam po nią.
 Najlepsza zabawa z gubieniem zaczyna się w miejscach gdzie sprzedawany jest alkohol, nawet gdy jest to tylko piwo. Obrączki, portfele, łańcuszki, klucze i dokumenty od samochodu, leki, buty. Dziewczyny z jednego z bydgoskich pubów znalazły kiedyś sztuczną szczękę. No cóż zdarza się. Pracując w hotelu natknęłam się na cewnik. Do dziś zastanawiam się jak właściciel poradził sobie bez zguby. 


 Zaczynając pracę w kawiarni uznałam, że moje życie stanie się stateczne i ździebko nudne. Skąd. Nasi goście dbają o odpowiedni poziom wrażeń.
 Nie dalej jak tydzień temu zawiany nieco jegomość wszedł do kawiarni. Rozchełstana koszula, wyczuwalny alkohol, reklamówka w garści. Tak jak się spodziewałam nie przyszedł po filiżankę espresso, a po piwo. Zaczęłam starą śpiewkę o tym że nietrzeźwym alkoholu nie sprzedajemy. Pan dalej prosił, nalegał...zmiękłam. W końcu kim ja jestem żeby odmawiać spragnionemu piwa? Resztki dobrego serca jeszcze we mnie drzemią. Pan zabawiał rozmową, później grzecznie usiadł przy stoliku na zewnątrz. Zasnęło mu się. Obudziłam pytając czy się dobrze czuje, odpowiedział twierdząco i wrócił do picia. Po jakimś czasie poszłam zgarnąć naczynia ze stolików, oho piwosz już dawno poszedł, a reklamówka dalej siedzi. Nie badając co w niej jest zamknęłam ją na zapleczu. 
 Dzisiaj zawitał do nas ten sam gość, schludnie ubrany i trzeźwy ale to z pewnością on. Zadowolona biegnę na zaplecze i przynoszę worek wraz z nienaruszoną zawartością. Pan nagle pąsowieje, zaprzecza, foliówka nie jego, w ogóle tu nie był, zamawia i pośpiesznie ucieka do tego samego stoika co ostatnio. Zdziwiona wracam na zaplecze i zastanawiam się co z tym zrobimy. Przezroczysta folia podpowiada, że jest to jakaś bluza ale reklamówka jest za ciężka na bluzę. 
 Potrząsam ładunkiem i wtem moim oczom ukazuje się wibrator. Nie byle jaki wibrator. Zastanawiam się jaki okaz producent wziął sobie jako wzór do tworzenia tego eksponatu. Stawiam na konia. 
Wniosek z tej historyjki? Baristo nigdy nie myśl, że niedziela w kawiarni będzie wiała nudą.

piątek, 14 sierpnia 2015


Piątek czternastego....



Plus minus 400 stopni w cieniu, tak plus minus oczywiście. Czekając na dostawę, pomyślałem, że coś napiszę. Dzień taki jak zawsze, zapomniałem kluczy do kawiarni, zapomniałem w sumie zrobić sobie drugiego śniadania, samochód zaparkowany tuż przy kawiarni, na zakazie. Ostatnia rzecz sprawia, że ciągle zerkam przez szybę, niby spoglądając czy ktoś idzie ale tak właściwie to patrze czy nie idzie straż miejska. Niby wizytówka za szybą, niby sąsiad, niby zakaz, niby zawsze się udaje. Ciekawe czy tym razem też. Kumpel wrócił z Anglii tak więc drobne w portfelu ledwo się zgadzają, mandatu nie było w planach. Ewentualnie piwo, kawa, kobiety i śpiew.


Jest jeszcze jedna osoba, której spotkanie koło mojego samochodu powodowałoby dreszcze na plecach. Wbrew pozorom nie chodzi o miss Świata 2014. Ba, nie chodzi nawet o złodzieja samochodów, nikt przecież nie będzie kradł Citroena. Chodzi o człowieka, którego nazwisko powoduje, że każdy z nas przeprowadza akcje ewakuacyjną z kawiarni. Owy człowiek, niszczy psychikę bezbronnych istot rozmową. Taktyka "na niedźwiedzia" - stój w bezruchu, udawaj, że właśnie odłączył Ci się mózg, powącha i odejdzie, ni jak nie działa. Taktyka "na nie nikogo" - schowanie się za lodówką i udawanie, że robi się tam coś arcyważnego - też nie pomaga. Czy jest jakaś sprawdzona metoda na natręta? Wygląda na to, że nie. Jest nadzieja, otwiera się nowy lokal, może tamci też zostaną przez niego odwiedzeni. Oby.... /B

sobota, 8 sierpnia 2015

Zgubiłem telefon...

Dzień niby zwykły, sobota. Patrząc w lustro zastanawiam się czy to nie piątek. Nie chodzi o kaca, bo nie mam. Nie mam też telefonu. Niby nic wielkiego, dzieci głodują w Afryce a ludzie gubią rzeczy, godność, cokolwiek. Jednak przyzwyczajenie do trzymania czegoś dużego w kieszeni (ma blisko 5 cali a może nawet więcej!), jest silniejsze. Sygnał jest, kontaktu brak. Chyba starczy o tym telefonie....




Tak swoją droga, kręcono dzisiaj u nas klip, do japońskiej muzyki. Panie ruszały się świetnie, ja nawet lekko zacząłem tupać nogą w rytm muzyki. To jest to, co lubię w swojej pracy, chociaż w kawiarni niewiele Pań (napiszę z dużej, ba! nawet z wielkiej bo kocham i szanuje) daje się porwać w rytm muzyku. Zarówno praca za barem, tym alkoholowym jak i kawowym daje multum ciekawych anegdot i historii. Właśnie o tym będzie ten blog, będzie też o zgubionych telefonach i pięknych kobietach. Z drugiej strony lepsze to niż, piękne telefony i zgubione kobiety.. Taki lekki seksizm, oczywiście chodzi o te telefony.... /B


piątek, 7 sierpnia 2015

Baristka przy klawiaturze. #1

 Ile to razy słyszy się z ust młodego urodziwego dziewczęcia o marzeniu pracy w kawiarni, restauracji albo w jeszcze innym magicznym miejscu?
 Wiele. Zaprawdę powiadam, wiele razy słyszałam "och jak ja chciałabym w ten sposób pracować".
 Wyobraźnia podpowiada sielankowy obraz człowieka, który z pietyzmem wkłada do młynka idealnie wypalone ziarna kawy, człek ten w międzyczasie podśpiewuje lub zagaja do swoich zawsze uśmiechniętych gości, barista oczywiście ma czas na polerowanie filiżanek i przeczytanie rozdziału ulubionej książki. Ruch w kawiarni z baśniowych wyobrażeń jest płynny, w tle słychać delikatny jazz, a dostawcy to porządni i sumienni ludzie, którzy doskonale wywiązują się ze swoich obowiązków.

 Rzeczywistość standardowo wylewa nam na łeb kubeł z pomyjami. Płynny ruch w gastronomii to rzecz równie realna jak wizyta Jamesa Deana w mojej sypialni. I dziś będzie właśnie o nim, o ruchu, Jamesa zostawimy na inną okazję. Są dwie opcje:

 Snujesz się po lokalu jak smród i wyszukujesz sobie coraz to nowsze i bardziej kreatywne zajęcia. Szorowanie plamki na ścianie? FANTASTYCZNIE. Ustawianie słomek/łyżeczek/pięciogroszówek w rządku równym jakby odbywały musztrę? KUSZĄCE. Poznawanie składu tabletek do zmywarki? TAK! Nigdy tak bardzo nie interesowały cię związki chemiczne.
 W takich momentach wymyślisz odpowiednik kamasutry w kwestii spania na stanowisku pracy, posmakujesz wszystkiego co znajdziesz w zasięgu rażenia (nie to nic nie szkodzi, że zjadłeś wcześniej obfite śniadanie, nudę trzeba zajeść).
Podpowiadam że najfajniejszą zabawą jest oglądanie świata przez witrynę. Ludzie to wdzięczne elementy do obserwacji. Dla tych z zacięciem humanistycznym polecam dopisywanie do danego obiektu historii - Gdzie się spieszy? Co ma w tym ciężkim worku? Dlaczego akurat zielona koszula?



 Opcja druga jest zdecydowanie bardziej dynamiczna. Przez ostatnią godzinę prowadziłeś z samotności rozmowę z krzakiem mięty, zbudowałeś zamek z serwetek i żyjesz w przekonaniu, że do końca zmiany NIC ale to NIC się nie wydarzy. Ha! Wtem do kawiarni wchodzą matki z dziećmi, urocze urwisy są pełne energii (skąd one ją biorą?!).
Zapisujesz zamówienie. A nie, jednak nie ciasto i Pepsi, jednak szejk, nie chwila jednak duży, a może być bez czekolady? W czasie 7 zmiany koncepcji zdążyły wejść do kawiarni kolejne osoby.
 Jako że jesteś strategiem niczym bohater Piłsudski, wiesz że blender jest jeden, kolby w ekspresie i ręce w twoim ciele dwie. Postanawiasz z zamówień ułożyć logiczną ciągłość. Mielisz, ważysz, zaparzasz, upajasz się swoim sprytem (nie na darmo w CV cisnąłeś formułkę "doskonała organizacja pracy" co nie?). Nagle dzieci postanawiają upomnieć się o swoje, głośno upomnieć się o swoje. Trzeba się było tego spodziewać. Minęło całe 120 sekund od kiedy zapadła ostateczna decyzja o tym co ich spragnione cukru języki przyjmą. Wrzucasz wyższy bieg, wydajesz kolejne zamówienia, kartek nieco ubywa... Do kawiarni wchodzi przemiła turystka i prosi o odrobinę wrzątku do termosu, oczywiście nie zapomni o ponagleniu. Niczym primabalerina chwytasz cholerne pomarańczowe naczynie w rękę, robisz piruet, w mig znajdujesz się przy ekspresie i odkręcasz wrzątek. Aaaa jeszcze frappe trzeba dokończyć. Oj. Termos jest napełniony jak nigdy, blat i podłoga też to odczuły. Łapiesz ów kubeł w mocny chwyt i przypominasz sobie ile stopni ma woda, która cieknie ci po palcach. Dla ścisłości: ponad sto. Wycierasz termos, oddajesz właścicielce, trzepiesz resztę zamówień uśmiechając się od ucha do ucha. Goście zadowoleni, przestrzeń za ladą jak po przejściu huraganu, bąbel na palcu pokaźny, na drugim nieco mniej. Jak to było z tą sielanką i jazzem?

Nie mogli przyjść po kolei w rozsądnych odstępach czasowych, prawda? :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

BATMAN - kawiarnia - PRZYJACIELE - biznes

Hymmm... wiecie co to? Książka, album? Nie. To prawdziwe dzieło sztuki. Kim jest Batman? Dla ignorantów, nikt. Dla Komiksowej Klubokawiarni? TO JEST KTOŚ!
Ale miało być o kawie. Kawa jest dobra. I tyle o kawie na dziś ;)

Zastanawialiśmy się jak można prowadzić kawiarnię. Można np.być "Zosią samosią", czyli wszystko robić samemu i nie kłaniać się konkurencji, można też skopiować czyjeś pomysły i uznać za własne, albo kupić franczyzę można.
Acha, co z tym albumem?

Album przyniósł nam nasz przyjaciel. Przyjaciele przychodzą do nas każdego dnia, spotykają się z innymi przyjaciółmi, pracują u nas, doradzają nam, wytykają błędy, kontrolują realizację swoich pomysłów. Żyją z nami. I chyba to jest najważniejsze. Nie mówimy źle o innych i uśmiechamy się nieustannie, czego i Wam życzymy. Uśmiechu, przyjaciół i opieki Batmana :)

sobota, 1 sierpnia 2015

Jesteśmy nowi na mapie świata.


Jak ten czas biegnie. Kilka miesięcy temu uroczyste otwarcie, a teraz tylko żmudna praca. Goście, goście, goście... no dobra, czasem po prostu ich nie ma. Pusta ulica, puste lokale. Jedyna rozrywka przez pół dnia, to porozmawiać z konkurencją. Lubimy się, szanujemy, nudy.... I właśnie o tych nudach, sprzątaniu, parzeniu, o kolesiu, co się rozebrał, bo chciał się u nas przespać godzinkę ;) Tym będziemy się w Wami dzielić prawie każdego dnia.